Z wiekiem zauważyłam, że wszystkie moje przyjaźnie czy znajomości w zasadzie rozpadają się, tracą na wyrazistości. Przestają mieć sens. Po studiach pojawiło się mnóstwo różnic, które dzielą. Oddalasz się od osób, które miałeś za przyjaciół. Ale nie zauważasz tego od razu.
Moje przyjaźnie prawdopodobnie umarły dawno temu, ale nie zauważyłyśmy tego. Mówię w liczbie mnogiej, bo osoby, które za przyjaciółki uważałam, możliwe że też tego nie zauważyły. Może nawet tego nie wiedzą. Zaczyna się od tego, gdy z trójki przyjaciółek dwie się do siebie zbliżają, nagle ta jedna czuje się wykluczona. Tak, ja jestem ta jedna. O większości rzeczy ich dotyczących czuję że nie wiem. Ale to nie tylko to. Problemy ze spotykaniem się, które stworzyły taki paradoks, że zaczęłam być bliżej tej, która pracuje za granicą. Natomiast ta, która mieszka w jednym mieście ze mną, jej mieszkanie znajdowało się obok mojego miejsca pracy, oddala się, nie ma czasu. Nieważne, temat rzeka, trzeba by całą genealogię tego tu wyskrobać.
Brak czasu, oddzielne zainteresowania, inne tematy.
Pamiętam jak w jednej z poprzednich prac moja szefowa stwierdziła, że osoba, z którą się przyjaźnię, wcale nie jest moją przyjaciółką i powinnam zerwać z nią kontakt albo oddalić się. Wściekłam się, bo szefowa nic nie wiedziała, a stwierdziła to na podstawie przytoczonej rozmowy z przyjaciółką. Teraz jednak z goryczą myślę – to prawda. Teraz już nie jest moją przyjaciółką. I nie musiało być żadnych kłótni, sprzeczek, niezgodności. Po prostu wszystko się rozmyło. Rozcieńczyło.
A mi przestało zależeć.
Jeszcze rok temu myślę, że się starałam, przynajmniej z jedną, możliwe, że obiema, a potem z każdym kolejnym miesiącem coraz bardziej odpuszczałam sobie. Bo to nie miało sensu. Wiecie, mnóstwo energii wkłada się w utrzymywanie kontaktów z osobami, które zbytnio nie utrzymują kontaktu z tobą. Przynajmniej ja tak czuję.
Najgorzej, że patrzę teraz w przeszłość na tamte lata wszystkie, kiedy dogadywałyśmy się, spędzałyśmy razem sylwestra czy wyjechałyśmy wspólnie na wakacje, jako czas zmarnowany. Jakbym tyle lat poświęciła się czemuś i to nie wydało żadnych owoców. I na wszystkie ich zachowania, które już wtedy zapowiadały, że to się rozpadnie. Bo nie ma prawa trzymać się razem. Tylko o ile przy wielkiej kłótni by były emocje, u nas tych emocji brak. Kompletnie brak. Jest nic. Pustka. Są to osoby, które znam. Ale te osoby już nie są mi bliskie.
Nawet nie jest mi specjalnie przykro. Jestem głęboko rozczarowana. Miejscami zła. Zgorzkniała. Oceniam je, a sama nie jestem bez winy zapewne.
Życie weryfikuje nasze znajomości, przyjaźnie, miłości.
Nic nie będzie trwało wiecznie
